Nie spała już od piątej. Zdążyła się rozpakować. Teraz była w trakcie smażenia naleśników. Myślała o wczorajszym spotkaniu z Conor'em. Z jednej strony cieszyła się, że go spotkała, a z drugiej skoro spotkała jego mogła spotkać, też Ross'a. Nie była pewna, czy mogłaby mu wybaczyć. Fakt minęło sporo czasu, ale jak mawiają zły dotyk boli przez całe życie. Chociaż po próbie gwałtu, postanowiła, że się nauczy bronić. W tym celu zapisała się na kurs samoobrony. Skoro potrafi się sama obronić, nic już jej nie zaskoczy...
-Laura!! - krzyknął ktoś z boku, że aż dziewczyna podrzuciła naleśnikiem. Ten z kolei przykleił się do okna.
-Conor jak ty?! Co ty tu..?!
-Weszłem sobie...-wzruszył ramionami.
-Wszedłeś... - poprawiła go.
-Ty jakaś głucha jesteś? Dokładnie to samo powiedziałem chwile temu. - pacnął się w czoło.
-Tak... Dokładnie to samo... Po co "przyszłeś "? - zaśmiała się Laura, jednak Conor jakoś nie zrozumiał.
-Mówiłem, że przyjdę ci pomóc.
-A.... Tak. Ale już sama sobie poradziłam, dziękuję. - powiedziała miło dziewczyna i wzięła się za odklejanie naleśnika z szyby. Gdy już zdjęła naleśnika z okna, ponownie się przeraziła.
-Co on tu robi?! - spytała przerażona.
-Chciał cie zobaczyć. Lau... Daj mu szansę. Był piany.
-Ale...on...
-To mój przyjaciel... Zmienił się od kiedy wyjechałaś.
-Jak to? - zdziwiła się.
-Sama go zapytaj. - powiedział i zanim zdążyła zareagować, Conor otworzył okno.
-STARY! WBIJAJ NA CHATE! - krzyknął do Ross'a stojącego na podjeździe.
-Conor! Nie zapomniałeś o czymś? - spytała brunetka zakładając ręce.
-A tak... LAURA ROBI NALEŚNIKI!!
Siedzieli całą trójką w salonie dziewczyny. Panowała niezręczna cisza.
Każdy był zajęty. Laura patrzyła na swoje buty, Conor wystukiwał rytm na swoich kolanach, a Ross wodził wzrokiem po salonie. Od czasu do czasu zerkał na Lau.
-Dobra... Dobrze wiecie, że nie lubię ciszy, a zwłaszcza niezręcznej... Więc... Lau. Co teraz zamierzasz?- spytał Conor.
-Cco? - spytała zdezorientowana.
-Masz już dom. Co teraz? Studia... Praca... Rodzina...
-Praca...raczej tak.
-Masz już gdzie?
-No właśnie będę dopiero szukać.
-O! Tak się składa, że Ross... Założył firmę, w która wspomaga innych. I przypadkiem, jego sekretarka nie przyszła do pracy... Co ty na to?-uśmiechnął się szeroko. Ross siedział z wybałuszonymi oczami. Denerwował się. Chciał, żeby przyjęła jego prace. Tak bardzo tego chciał.
-Ale.... Czekaj. Jak to nie przyszła? - spytał zdziwiona.
-Nie wiem czemu... Napewno nie dlatego, że powiedziałem, że Ross zapłodnił małpe i razem mają piątkę dzieci...
-Co? - zdziwił się dotychczas milczący Ross. - mówiłeś, że zaciążyła i się zwolniła, bo mogła się stresować...
-Tia... - zawahał się Con.- wiesz... Mama dzwoniła musze iść na obiad pa.
-Przecież twoja mama mieszka w Nowym Jorku! - krzykneli równocześnie Ross i Laura. Spojrzali się na sb i odwrócili wzrok.
-Chcesz... Chcesz jeszcze herbaty?-powiedziała niepewnie.
-Nie... Dziękuję... - powiedział miło. Cała jego pewność siebie, którą miał pod dostatkiem na codzień, przy Laurze uleciała natychmiastowo.
-Okey... - powiedziała cicho.
-Posłuchaj... Naprawdę chce, żebyś przyjęła moją ofertę.
-Ale...
-Ja wiem... Wiem co zrobiłem.... A raczej co chciałem zrobić... Serio przepraszam... Nie chce, żebyś się mnie bała. Ja... Ja się zmieniłem, przyrzekam. Mam własną firmę, przestałem rozrabiać.... Sypiać z kim popadnie... - to ostatnie powiedział pod nosem.
-No, ale...
-Proszę... Obiecaj, że to przemyślisz.. - powiedział i spojrzał jej w oczy. Jego spojrzenie wręcz paliło jej skórę. Cały on sprawiał, że miękkła. Przez te lata zrobiła się bardziej postawny, włosy mu urosły, a jego rysy twarzy były jeszcze bardziej idealne.
-Dobrze przemyśle to... Ale nie myśl, że tak łatwo zapomnę o tym co się stało. - odprowadziła go do drzwi. - Jedno przepraszam nie sprawi, że będzie dobrze.
_____________________________
Kolejny rozdział! Yey! Macie swojego Ross'a. Według was:
-czy Laura powinna przyjąć prace u Ross'a?
-czy mu wybaczy?
Zapraszam do komentowania. I moje pytanie... Ten kto ma snapchat pewnie widział pewnego snapa spod prysznica :d
Jak go zobaczyłam to mi się ręce trzęsły.. Xd
Komentujcie, motywujcie = Pandy na was liczą! :*